Różaniec ul. Fordonu - Parafia św. Mikołaja w Bydgoszczy-Fordonie - wydarzenia 2020 r.

Parafia św. Mikołaja w Bydgoszczy
Wydarzenia roku 2020
Parafia św. Mikołaja w Bydgoszczy, wydarzenia roku 2020
Parafia św. Mikołaja w Bydgoszczy
Parafia św. Mikołaja w Bydgoszczy
Przejdź do treści
Z inicjatywy Sióstr Miłosierdzia, posługujących w naszej parafii, modlitwa różańcowa odbyła się w pięciu miejscach:
  • w kościele
oraz na krańcach parafii, z których uczestnicy przeszli do kościoła z kapłanem lub siostrą zakonną.
Te modlitwy „w drodze” rozpoczęły się o godz. 19:00 w następujących miejscach:
  • przy ul. Nad Wisłą,
  • przy ul. Sielskiej (obok szkoły),
  • przy naszym cmentarzu,
  • na końcu ulicy Cechowej.
Wszyscy razem w kościele odśpiewali Apel Jasnogórski.
Siostry zainicjowały akcję modlitwy za kapłanów z naszej diecezji, odmawiane w rodzinach parafii.

Cud pod Lepanto, 7 października 1571 r.

Próba podboju świata chrześcijańskiego przez islam rozpoczyna się w 638 r. podbojem Ziemi Świętej. Niecałe sto lat później muzułmanie zdążyli już opanować Afrykę Północną, zająć Hiszpanię i dotrzeć do Poitiers. „Podwojenie tej odległości doprowadziłoby Saracenów do granic Polski i wzgórz Szkocji” – pisał ówczesny historyk.
 
Zorganizowane przez chrześcijan krucjaty zdołały powstrzymać na jakiś czas inwazję islamu na zachód. Ale wojska spod znaku półksiężyca nie dały za wygraną. Zaatakowały ponownie w XVI w., w wyjątkowo dogodnym dla siebie czasie. Europa była wówczas skłócona, jedność wiary zachwiana przez reformację. Tymczasem wybrana przez Turków strategia walki zdawała się gwarantować szybkie i pewne zwycięstwo. Uderzenie miało pobiec morzem. Po zajęciu portów wojska Selima II, „pana całej ziemi”, miały ruszyć na Rzym. Sułtan ogłosił, że z Bazyliki Piotrowej uczyni stajnię dla swych koni… Nic nie mogło go już powstrzymać. Tylko cud.
 
Rola Maryi
 
W 1571 r. pod Lepanto rozegrała się bitwa morska, która miała zadecydować o losach ówczesnego świata. Wbrew wszelkim ludzkim przesłankom zakończyła się zwycięstwem nielicznych wojsk chrześcijańskich. A może należałoby spojrzeć na tę bitwę inaczej i powiedzieć, że jej wynik był zgodny z logiką Bożą, zwyciężyła bowiem wielka chrześcijańska armia: wojsko różańcowe. Tej logice dali najpiękniejszy wyraz Wenecjanie, którzy po bitwie wznieśli w swym mieście kaplicę Matki Bożej Różańcowej, a na jej ścianach wypisali słowa, które przeszły do legendy: „Non virtus, non arma, non duces, sed Mariae Rosiae victores nos fecit” – „Nie odwaga, nie broń, nie dowódcy, ale Maria różańcowa uczyniła nas zwycięzcami”.
 
Świadectwo papieża Leona
 
Przytoczmy fragment jednej z różańcowych encyklik papieża Leona XIII, który w kilku słowach podkreślił znaczenie różańca w bitwie pod Lepanto: „Skuteczność i moc tego nabożeństwa ujawniły się w XVI w., kiedy potężne siły tureckie zagrażały niemal całej Europie, chcąc narzucić jej jarzmo przesądów i barbarzyństwa. W owym czasie Najwyższy Pasterz, św. Pius V, po obudzeniu wśród wszystkich władców chrześcijańskich gorliwości do wspólnej obrony, zabiegał z wielką żarliwością o uzyskanie dla chrześcijaństwa łaski najpotężniejszej Matki Bożej. Dał niebu i ziemi tak szlachetny przykład, że zgromadził wokół siebie wszystkie umysły i serca ówczesnej epoki. Rycerze wierni Chrystusowi, którzy przygotowywali się do złożenia ofiary ze swego życia i krwi w walce za wiarę i za swoją ojczyznę, bez lęku wypłynęli w morze, by zewrzeć się z nieprzyjaciółmi nie opodal Zatoki Korynckiej. Tymczasem ci, którzy nie byli zdolni do włączenia się z nimi do boju, uformowali armię pobożnych suplikantów, którzy wzywali Maryję i jednym głosem pozdrawiali Ją słowami różańca, błagając Matkę Bożą o wielkie zwycięstwo dla walczących towarzyszy. Najpotężniejsza Pani udzieliła im swej pomocy, bowiem w bitwie morskiej, jaka rozegrała się w pobliżu Wysp Echinades, flota chrześcijańska odniosła bez poważniejszych strat wspaniałe zwycięstwo, które całkowicie rozgromiło nieprzyjaciela”.
 
Owoc współpracy człowieka z Bogiem
 
Sposób, w jaki Leon XIII mówi o cudzie pod Lepanto, wskazuje na ważną ewangeliczną prawdę: mówi, że cud zawsze wymaga wiary, posłuszeństwa i współdziałania ze strony człowieka. Tak było podczas pierwszego cudu Jezusa, kiedy posługującym podczas wesela w Kanie Chrystus polecił: „Napełnijcie… zaczerpnijcie… zanieście…”, a ludzie spełnili Jego polecenia (J 2,7.8). Tak było podczas uzdrowienia sługi setnika, który wybiegł Jezusowi naprzeciw, a potem wyznał swoją wiarę w moc Zbawiciela (Mt 8,5–13). Jeden z najważniejszych synodów w dziejach Kościoła, który odbył się w Orange z 529 r. ogłosił: „Według wiary katolickiej wierzymy, że wszyscy ochrzczeni mogą i powinni, z pomocą i współpracą Chrystusa, osiągnąć zbawienie duszy – jeśli będą wiernie pracowali.” Podobnie jak największy cud – nasze zbawienie, tak i każdy inny cud, który staje się naszym udziałem, jest zawsze owocem działania Jezusa Chrystusa, w którego wierzy i z którym współpracuje człowiek.
 
Cud pod Lepanto jest wspaniałym przykładem tego, że cuda nie spadają z nieba same. Są owocem współdziałania człowieka z Bogiem.
 
Opatrznościowy Pius V
 
Ówczesny papież, św. Pius V, był chyba jedynym człowiekiem, który zdawał sobie w pełni sprawę z niebezpieczeństwa. Kiedy zaczął wzywać władców europejskich do wspólnego oporu, okazało się, że protestanckie Niemcy i Francja już paktowały z Konstantynopolem, Anglia zaś odwróciła się od papieża na skutek reformacji i ekskomunikowania przez Kościół Elżbiety I, która teraz po cichu sprzyjała Turkom. Ostatecznie na wołanie papieża odpowiedziały tylko Wenecja, Hiszpania i Zakon Kawalerów Maltańskich. Pod względem militarnym było to niewiele.
 
Co wówczas uczynił papież? Najpierw podpis pod dokumentem ustanawiającym Świętą Ligę złożył w dzień św. Dominika, który trzy wieki wcześniej dokonał za pomocą różańca rzeczy niemożliwej – nawrócił zapiekłą herezję albigensów. Następnie powierzył chrześcijańskie wojska opiece Najświętszej Maryi Panny. Wreszcie wszystkich wiernych wezwał do modlitwy różańcowej. Wierzył, że różaniec wyjedna u Boga kolejny cud.
 
Dwa fronty
 
Wiemy, że gdy do Europy dotarła wieść, że armada turecka opuściła porty Konstantynopola, Pius V uroczyście wezwał pomocy Matki Bożej. Przez następne tygodnie na wszystkich statkach chrześcijańskich codziennie odmawiano różaniec. Gdy cała flota zgromadziła się w Messynie, dominikanie i jezuici wędrowali z pokładu na pokład, spowiadając i sprawując Msze święte, papież zaś zarządził modły we wszystkich klasztorach. Po dniach modlitw i postów flota otrzymała rozkaz wypłynięcia w morze. Kiedy dwieście okrętów, jeden po drugim, mijało cypel portu, znajdujący się na ich pokładach ludzie klękali, by otrzymać błogosławieństwo nuncjusza papieskiego. Chrześcijańska armada ruszyła ku zatoce Lepanto, gdzie ostatni raz widziano wroga.
 
Nadszedł dzień 7 października, dzień jakby wyreżyserowany przez Boga. Nagle podniosła się spowijająca morze mgła i oczom żołnierzy ukazały się na horyzoncie setki żagli. Nie było wiele czasu na przygotowania do walki. Don Juan de Austria, dowódca chrześcijańskiej floty, przesiadł się na najszybszą brygantynę i przepłynął wzdłuż swoich okrętów, trzymając wysoko nad głową żelazny krzyż. Na flagowym okręcie admirał kazał wciągnąć na maszt wielką banderę z ukrzyżowanym Chrystusem. Wojsko było gotowe do boju.
 
Nierówne siły starły się na wiele godzin. Rozpętała się bitwa, od której wyniku zawisły losy całego chrześcijaństwa i Europy…
 
Świadectwo Cervantesa
 
Uczestniczył w niej 24-letni Hiszpan Miguel de Cervantes Saavedra, znany dziś jako autor Don Kichota, który podczas bitwy wykazał się niezwykłą odwagę. Pomimo trawiącej go gorączki nie zgodził się na pozostanie pod pokładem i przyłączył się do walczących. Trafiły w niego trzy kule; dwie raniły go w szyję, trzecia zmiażdżyła mu lewą rękę, która na zawsze pozostała bezwładna. Do końca życia Cervantes z dumą myślał o swym udziale w bitwie. W Przemyślnym szlachcicu Don Kichocie z Manczy odpierał oskarżenia zawistnych: „Nie mogłem ścierpieć, że nazywa mię starcem i kaleką, jakby to w mojej mocy było wstrzymać czas, by nie przechodził po mnie, albo jakby kalectwo moje wzięło początek w jakowejś szynkowni, a nie w najszczytniejszej potrzebie, jaką widziały wieki przeszłe i obecne ani jaką przyszłe znają nadzieję oglądać. Jeśli rany moje nie jaśnieją w oczach człeka, który na nie patrzy, są przynajmniej szanowane i czczone przez ludzi, którzy wiedzą, gdzie je zdobyłem; piękniej wygląda żołnierz poległy w bitwie niż wolny w ucieczce; a tak to tkwi we mnie, że gdyby mi dziś dano do wyboru i umożliwiono rzecz niemożliwą, wolę to, że byłem obecny w owej wspaniałej potrzebie, niźli od ran moich być wolny, nie biorąc w niej udziału.”
 
Cuda naturalne
 
Bitwa pod Lepanto jest dla nas przykładem, że bywają cuda, w których Bóg wykorzystuje naturalny bieg rzeczy. Należą do nich wybór na dowódcę floty Austriaka Don Juana, syna Karola V, który okazał się wybitnym strategiem wojennym i zaskoczył przeciwnika swoją taktyką walki. Za cud można uznać fakt, że dumna Wenecja podporządkowała się obcemu admirałowi, podobnie jak za rzecz niemożliwą można była uznać rezygnację ze swojej władzy hiszpańskiego króla Filipa. Co najmniej za zrządzenie Bożej Opatrzności można uznać śmierć dowódcy floty tureckiej, Ali Paszy, na samym początku bitwy. Cudem, może najważniejszym, była też nieoczekiwana zmiana wiatru, która bardzo sprzyjała flocie chrześcijańskiej, a uniemożliwiała manewry muzułmanom. Przykłady można by mnożyć.
 
Przede wszystkim modlitwa
 
Bez wątpienia w bitwie pod Lepanto można dopatrzyć się pomocy Bożej, a towarzyszące jej cudowne wydarzenia znajdują swe źródło w pobożności walczących żołnierzy i w gorliwych modlitwach tych, którzy pozostali na lądzie. Tradycja odnotowała, że wczesnym wieczorem, kiedy kończyła się bitwa, w Rzymie wciąż trwała jeszcze procesja bractwa różańcowego, w której niesiono obraz Matki Bożej Śnieżnej – „Salus Populi Romani”. Nie wolno nam też zapomnieć o modlitwie tysięcy innych ludzi, rozproszonych po całej Europie, którzy – zgodnie z wezwaniem papieża – przez wiele dni odmawiali różaniec i pościli w intencji zwycięstwa. Tym bardziej trzeba o nich pamiętać, że jednym z trzech krajów, który odpowiedział na błaganie Pius V, była Polska
 
Opiekuńczy płaszcz Maryi
 
Kronikarze odnotowali, że tamtego wieczoru, 7 października 1571 r., papież Pius siedział w małej bibliotece na Watykanie. Nagle przerwał rozmowę, opuścił towarzyszących mu dostojników i podszedł do okna. Po chwili odwrócił się z promiennym uśmiechem, by ogłosić odniesione w tym dniu wielkie zwycięstwo. Był to kolejny cud, bowiem Pius V podał wynik bitwy na dwa tygodnie wcześniej, zanim oficjalny kurier dotarł z tą wieścią do Rzymu! W wizji, którą papież ujrzał, obie floty zwarły się w walce, a Maryja rozpostarła swój opiekuńczy płaszcz nad chrześcijańskim wojskiem.
 
Przypomnijmy, że przedstawianie Maryi w płaszczu opiekuńczym jest jednym z pierwszych typów obrazów Matki Bożej Różańcowej. Symbolika płaszcza jest niezwykle bogata. Otoczenie płaszczem oznacza wybranie i przekazanie swojego posłannictwa (zob. gest Eliasza w 1 Krl 19,19) i mocy (zob. 2 Krl 2,8; 2,13). Gest otoczenia płaszczem jest znakiem opieki (zob. Rt 3,9). Zastosowany w prawie zwyczajowym, oznaczał w ceremonii adopcji uznanie dzieci przez ojca, a podczas zaślubin rodziców stosowano go jako uznanie nieślubnych dzieci. W średniowieczu okrycie kogoś swym płaszczem oznaczało wzięcie pod swoją opiekę (biskup Asyżu okrywa swym płaszczem św. Franciszka, kiedy ten zrzuca swe szaty na znak wyrzeczenia się dóbr doczesnych), udzielenie azylu oskarżonym i proszenie dla nich o łaskę.
 
Symbolika ta została bardzo wcześnie związana z Matkę Bożą Już w III w. do biblijnego symbolu płaszcza nawiązała modlitwa Pod Twoją obronę, która w swej oryginalnej wersji zaczynała się od słów: „Pod płaszcz Twego miłosierdzia uciekamy się…
 
Różańcowe zwycięstwo
 
Zwycięstwo pod Lepanto było ogromne. Zatopiono pięćdziesiąt galer wroga, zdobyto połowę okrętów tureckich, uwolniono dwanaście tysięcy chrześcijańskich galerników.
 
Św. Pius V, świadom, komu zawdzięcza cudowne ocalenie Europy, uczynił dzień 7 października świętem Matki Bożej Różańcowej, zwanym później świętem Matki Bożej Zwycięskiej. Nic dziwnego, że papież cudu pod Lepanto, ten sam, który nazywał różaniec „honorową odznaką chrześcijańskiej pobożności”, „najwdzięczniejszą modlitwę wśród modlitw”, „legitymacją naszej wiary” i „kompendium kultu Najświętszej Maryi Panny”, zasłużył sobie na tytuł pierwszego „papieża różańcowego”.
 
Pół roku później Pan wezwał go do siebie. Jego następca, Grzegorz XIII, jasno dawał do zrozumienia, że to przede wszystkim publiczne modlitwy i procesje bractw przyczyniły się do wielkiego zwycięstwa nad Turkami. W herbach miejskich zaczęto umieszczać wizerunek Maryi stojącej na półksiężycu.
 
Niestety, owoce zwycięstwa po Lepanto zostały szybko zaprzepaszczone. Zamiast, zgodnie z treścią zawartego przymierza, podjąć wspólne działania i ostatecznie złamać potęgę odwiecznego wroga chrześcijaństwa, Hiszpania i Wenecja zaczęły prowadzić mało znaczące spory, a katoliccy książęta odmówili przystąpienia do sojuszu przeciwko Turcji. Nie upłynął wiek, kiedy odrodzone wojska tureckie znowu ruszyły na Europę.

I znów uratować ją miał różaniec.

Źródło: sekretariatfatimski.pl

Bitwa pod Lepanto, autor nieznany.
Wróć do spisu treści